W listopadzie odbył się doroczny cykl spotkań władz samorządowych z mieszkańcami gminy. Uczestniczyliśmy w jednym z takich spotkań w budynku Szkoły Podstawowej w Lutkówce. Spotkaniu przewodniczył burmistrz Józef Grzegorz Kurek, spodziewaliśmy się więc przynajmniej kilku słów wyjaśnienia dla jego decyzji o rezygnacji z mandatu poselskiego. O motywach swojego postępowania burmistrz rozpisywał się już w lokalnej prasie, dając do zrozumienia, że robi to dla społeczeństwa. Byliśmy ciekawi, czy to samo powie temu społeczeństwu prosto w oczy.
Łubudubu, łubudubu...
Przed naszymi oczami rozegrał się tymczasem żenujący, rażący sztucznością spektakl uwielbienia dla naszego lokalnego przywódcy. Ledwie głos zdążył zabrać otwierający spotkanie radny Andrzej Osiński, a już proboszcz miejscowej parafii ksiądz Zbigniew Chmielewski poderwał zebranych do gromkiego „sto lat” na cześć burmistrza. Księdzu odmówić nie wypada, toteż mieszkańcy Lutkówki i okolic pieśń na cześć samorządowca chcąc nie chcąc odśpiewali. Nie do nas należy ocena zachowania osoby duchownej, z dziennikarskiego obowiązku odnotowujemy jednak, że specjalnej okazji – poza faktem, że jaśnie pan burmistrz raczył zawitać w nasze skromne progi – do tak wylewnego powitania nie było.
Na tym nie koniec było jednak hołdów na cześć gminnego wielmoży. Oto radny Osiński – wierny druh jaśnie pana Kurka – gestem dłoni przywołał dwóch mieszkańców czekających u progu z kwiatami. Dali oni wyraz swej radości, że burmistrz jest z nami. A kto jeszcze nie zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, temu radny Osiński w swej krótkiej przemowie wyjaśnił, jakie to szczęście nas spotkało, że burmistrz Kurek – Sejm Rzeczypospolitej porzuciwszy – na mszczonowskich dobrach pozostać raczył.
Przypominamy w tym miejscu, że za objęciem przez Kurka poselskiego mandatu głosowało w naszej gminie prawie dwa tysiące osób. Nie wiemy, ile dokładnie osób cieszy się, że pozostał na urzędzie – stwierdzamy jednak, że co najmniej trzy: dwie osoby wręczające kwiaty i radny Osiński. Nie ma zresztą w tym nic złego – każdy ma prawo do swoich poglądów. Jednak publiczne wręczanie kwiatów i śpiewy pod dyktando księdza proboszcza odbieramy jako sztuczne przedstawienie, mające na celu zamknięcie ust ewentualnym krytykantom decyzji Kurka. Oby jak najmniej takich kontrowersyjnych decyzji burmistrz musiał jeszcze w swej karierze podejmować – bo następnym razem, żeby ostudzić wściekłość elektoratu, sam autorytet kościoła i dziękczynny bukiet kwiatów mogą nie wystarczyć: będą więc chyba musiały zabrzmieć fanfary, a jaśnie wielmożny Józef Grzegorz książę Kurek będzie musiał przyjechać pozłacaną karetą.
Miliony z unijnej sakwy
Po wylewnym powitaniu głos zabrał wreszcie sam burmistrz Kurek. Zaczął od wyliczenia zasług samorządu: trzydzieści milionów złotych pozyskano w poprzedniej kadencji na inwestycje w gminie. Spotkanie miało wprawdzie dotyczyć podsumowania wyłącznie ostatniego roku działalności, ale nie bądźmy drobiazgowi: to przecież tak dobrze brzmi – całe trzydzieści milionów i to, proszę Państwa, nie na przejedzenie, a na inwestycje! Proponujemy, aby burmistrz następnym razem dla większego efektu retorycznego zsumował wartość wszystkich inwestycji z ostatniego ćwierćwiecza i również pochwalił się niewątpliwą zasługą wydania tych pieniędzy zgodnie z ich przeznaczeniem.
W zakresie przyszłych, planowanych działań samorządu, dowiedzieliśmy się natomiast, że w kolejnych latach gmina zamierza wystąpić o dotacje na dwie drogi gminne: Lutkówka-Kolonia – Osuchów – Pieńki Osuchowskie – Strzyże oraz Wygnanka – Edwardowo – Bobrowce, a także na wodociąg w Dwórznie i modernizację remizy w Zbiroży. Plany te oceniamy pozytywnie.
Mszczonów uzdrowiskiem?
Burmistrz zapowiedział również, że w przypadku realizacji projektu „Park of Poland” mszczonowskie termy zostaną przekształcone w ośrodek sanatoryjny, ponieważ inaczej nie wytrzymałyby konkurencji. Mszczonów miałby też wystąpić o status uzdrowiska.
Nie jesteśmy wprawdzie przekonani, czy uzdrowisko w pobliżu dymiących kominów „Keramzytu” jest akurat najszczęśliwszym pomysłem, jednak samo poszukiwanie rozwiązania problemu nieopłacalnych term oceniamy jako posunięcie ze wszech miar racjonalne. Oczekujemy też, że burmistrz właśnie taką argumentację będzie stosował, a nie zacznie nam znowu wmawiać, że bardzo mu zależy na leczeniu ludzi, tak jak robił to jeszcze niedawno w przypadku delfinarium. Wiadomo, że chodzi o pieniądze – co samo w sobie nie jest jeszcze złe, oczekujemy jednak szczerości w wypowiedziach naszych samorządowców.
Materiał z wystąpienia burmistrza Kurka zamieszczamy poniżej:
Linia 400kV Kozienice-Ołtarzew, czyli „poroniony pomysł”, którego nie damy sobie „wcisnąć”
Pytany o planowany przebieg linii wysokiego napięcia Kozienice-Ołtarzew burmistrz po krótkim wykładzie na temat historii tego projektu (nie obyło się przy tym bez błyskotliwej metafory z „tirówkami” przy drodze i utyskiwań na koalicjanta poprzedniego rządu) zapowiedział, że gmina dobrowolnie nie zgodzi się na przebieg linii przez jej teren. Najbardziej racjonalna jest zdaniem burmistrza pierwotna trasa przez Grójec, Tarczyn, Lesznowolę, Nadarzyn i Brwinów – jest to trasa najkrótsza, a przez to najtańsza. Burmistrz liczy w tym względzie na poparcie nowego rządu. Zapowiedział, że tylko skorzystanie przez inwestora ze „specustawy” jest w stanie zmusić gminę Mszczonów do lokalizacji inwestycji na jej terenie.
Z tak kategorycznego stanowiska będziemy burmistrza rozliczać. Aktualnie inwestycja jest przedmiotem obrad na szczeblu wojewódzkim. Na kolejnym posiedzeniu tzw. „Forum Dialogu” w Urzędzie Marszałkowskim w Warszawie mają być dyskutowane kryteria wyboru optymalnej trasy przebiegu linii - wynik ustaleń ma być podstawą do ewentualnej zmiany planu zagospodarowania przestrzennego województwa mazowieckiego. Po takiej zapowiedzi oczekujemy zatem, że burmistrz użyje swej niewątpliwej elokwencji i krasomówstwa, żeby skłonić radnych wojewódzkich do przyjęcia takiej uchwały, aby - parafrazując słowa burmistrza - nikt tam tego „poronionego pomysłu” nie wcisnął.
Aby jednak oddać sprawiedliwość burmistrzowi, należy zauważyć, że nie jest on w swoich poglądach odosobniony. Podobne podejście prezentują samorządy ościennych gmin, a ostatnio także Rada Powiatu Żyrardowskiego. Chociaż stanowisko to w pełni rozumiemy (a nawet po cichu podzielamy), to jednak nie jesteśmy przekonani, czy stawianie inwestora pod ścianą, a w konsekwencji zmuszanie go do skorzystania ze „specustawy” jest dla nas najwłaściwszą strategią.
Wiatraki w Mszczonowie
Zapytany o krążące po mieście niepotwierdzone informacje o zaskarżeniu lokalizacji mszczonowskich wiatraków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego burmistrz odpowiedział wymijająco, informując tylko o planowanej budowie dwóch kolejnych wiatraków w mieście. Informacjom o skardze do SKO burmistrz nie zaprzeczył.
Burmistrz wyraził ponadto zdziwienie, że nawet w Lutkówce przeszkadzają komuś wiatraki. Pragniemy w tym miejscu burmistrza uspokoić - nam wiatraki nie tylko nie przeszkadzają, ale wręcz z inwestycji tej jesteśmy poniekąd zadowoleni. Popieramy bowiem wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Jesteśmy jednak fanatycznymi legalistami: oczekujemy, że wszystko w naszej gminie będzie zgodne z prawem - zwłaszcza działania władzy.
Farma fotowoltaiczna
Sporo czasu burmistrz poświęcił na wyjaśnienia wątpliwości dotyczących planowanej farmy fotowoltaicznej w Lutkówce-Kolonii. W przypadku takiej inwestycji inwestor podłącza się do sieci energetycznej i część niewykorzystanej przez siebie energii odsprzedaje elektrowni. Okazało się także, że w przypadku, gdy powierzchnia farmy nie przekracza jednego hektara, nie jest konieczne wydawanie przez burmistrza decyzji środowiskowej. Mieszkańcy Lutkówki-Kolonii pytali także, czy będą ponosili odpowiedzialność za ewentualne zakurzenie paneli podczas prac rolniczych. Burmistrz wyjaśnił, że jest to ryzyko inwestora, który decyduje się na lokalizację inwestycji na terenie użytków rolnych.
Materiał z wypowiedzi burmistrza na powyższe tematy publikujemy poniżej:
Wolność prasy
Burmistrzowi nie spodobało się na spotkaniu, że robiliśmy mu zdjęcia do niniejszego artykułu. Stwierdził nawet, że ma prawo nam tego zabronić. Do działalności dziennikarskiej przygotowaliśmy się starannie i dokładnie przestudiowaliśmy obowiązujące przepisy w tej materii, tak więc stanowczo odmówiliśmy odłożenia aparatu – tym bardziej, że samo robienie zdjęć dozwolone jest z nielicznymi wyjątkami niemal zawsze, a ograniczeniom może co najwyżej podlegać ich rozpowszechnianie. Uprzedzając jednak atak wściekłości burmistrza na widok naszego opublikowanego już materiału, obejmującego nie tylko zdjęcia, ale i – o zgrozo! – nagrania wideo, wyjaśniamy, że burmistrz jako osoba powszechnie znana nie korzysta z ochrony wizerunku w czasie pełnienia funkcji publicznej. Prawo do prywatności służy burmistrzowi natomiast w czasie wolnym od pracy i będziemy je wówczas bezwzględnie szanować.
Naszym zdaniem również na gruncie prawa prasowego nie istnieje w tym wypadku wymóg uzyskania zgody na publikację nagrania, ponieważ takiemu ograniczeniu podlegają jedynie nagrania osób bezpośrednio udzielających informacji prasie. Tymczasem burmistrz nie działał jako informator prasowy, w szczególności nie udzielał nam wywiadu, tylko spotkał się z mieszkańcami i odpowiadał na ich pytania. Nasza kamera rejestrowała w tym wypadku jedynie relację z tego publicznego wydarzenia.
Zarówno burmistrz, jak i radni muszą przyzwyczaić się do wolności prasy. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jak zachowują się politycy w czasie sprawowania urzędu, jak formułują wypowiedzi i jak reagują na niewygodne pytania - a zadaniem prasy jest to pokazywać i komentować. Kto zaś nie jest odporny na krytykę, nie powinien pełnić funkcji publicznych.